Po raz pierwszy stanąłem na macie w 2010. To była bardzo krótka przygoda, bo joga wówczas całkowicie mnie nudziła. Byłem sztywnym klockiem (jak siebie nazywałem) i nawet najprostsze pozycje były dla mnie wyzwaniem.
Sama końcowa relaksacja całkowicie mnie irytowała. Po trzech spotkaniach odpuściłem dalszą praktykę. Rzuciłem się w wir siłowni, basenu oraz biegania.